czwartek, 2 lutego 2017

Top 10 najgorszych tekstów klientów

Dziś nieco nietypowo. Planowałam (i w sumie mam w połowie przygotowane) zestawienie najlepszych horrorów... Ale dzisiejszy dzień w pracy tak mnie zabił, że postanowiłam nieco zmodyfikować swoje plany. Oto więc przed wami! Jedyne i niepowtarzalne! Top 10 najbardziej bezczelnych, denerwujących i chamskich tekstów, jakimi na co dzień raczą nas klienci! Może zobaczycie wśród nich coś, co sami stosujecie... Wiedzcie wtedy, że są to rzeczy, które kasjera doprowadzają do szału i lądujecie na czarnej liście.

10. "Ja poproszę popcorn z mniejszą ilością soli"
Pozornie - nic w tym złego. Tylko, że to zazwyczaj pada w weekend, kiedy kolejki ciągną się aż do drzwi. I wtedy pojawia się problem - czy naprawdę ktoś sądzi, że zrobimy specjalną porcję popcornu dla jednej osoby? No niestety, nie ma takiej opcji. Ja osobiście daję potencjalnemu klientowi spróbować produkt - uwierzcie, że zazwyczaj o dziwo smakuje i nie ma problemu. Więc czy nie lepiej od razu poprosić o próbkę?

9. "Dlaczego tak mało?!"
Awantury o to, dlaczego nakładamy tak mało popcornu/nachosów są absolutną normą. Pragnę więc zaznaczyć, że nie robimy tego z wrodzonej złośliwości, tylko mamy takie właśnie wytyczne! Ciekawostka - mamy na koniec miesiąca bardzo dokładną inwentaryzację. Sprawdzamy między innymi ilość nachosów, jako, że każda tacka ma mieć określoną wagę. Wiecie, co się dzieje, kiedy są straty? Trzeba za nie zapłacić. Kto płaci? Pracownicy, oczywiście. Tak więc jeśli uważacie, że czegoś jest za mało a. nie kupujcie, b. napiszcie skargę do centrali. I nie zadręczajcie tym kasjera, bo poważnie - co mamy odpowiedzieć?

8. "Czy jak mam rezerwację to muszę stać w kolejce?!"
Ja dalej nie wierzę, że to zdanie pada. Średnio co piąty klient w weekend o to pyta, oczywiście wysoko urażonym tonem i z miną świadczącą o głębokim zranieniu. Ja rozumiem, że nikt nie lubi stać w kolejkach. Poważnie, wiem. Ale skąd przekonanie, że rezerwacja automatycznie nominuje cię na VIPa? Rezerwacja daje ci możliwość wcześniejszego zajęcia miejsc, a nie bycia obsłużonym poza kolejką. Może jeszcze osobne wejście do sali? Naprawdę po szóstej godzinie za kasą odechciewa się bycia miłym, wiec kiedy się słyszy coś takiego jedyne co się ciśnie na usta to "tak, k*rwa".

7. "A czy pani mi może zarezerwować miejsca w X?"
W moim mieście kina mojej sieci są dwa. Oddalone od siebie bagatela o jakieś 15 kilometrów. Nie mam pojęcia dlaczego ludzie uznają nas za jakąś jedną całość, jakbyśmy byli bliźniętami, które mogą się telepatycznie komunikować, w każdym razie zadziwiająco często otrzymujemy pytanie, czy nie moglibyśmy może zamówić/sprzedać biletów do drugiego kina. Ludzie, my nawet repertuar mamy inny! Skąd to się bierze? Przecież jak się idzie do Pizzy Hut i zamawia pizzę to nie oczekuje się, że podadzą ją w drugim lokalu!

6. "Płacę to wymagam!"
Sądzę, że to doprowadza do szału nie tylko w kinie, ale też w restauracjach czy supermarketach. Nie muszę chyba tego wyjaśniać - to jest zwyczajnie chamskie i pełne buty, sprowadza automatycznie osobę obsługującą do roli podnóżka, sługi, który ma pana zadowolić za wszelką cenę. Jasne, że płacisz, wcale nie mało bardzo często. Ale to nie oznacza, że ci się należy wszystko (patrz punkt 8). Płacisz za towar, jeżeli go otrzymujesz to nie masz żadnego prawa do marudzenia. Awanturowanie się, że popcorn jest zimny, kiedy się go kupiło 40 minut temu, albo że ciasto jest paskudne, kiedy się je skończyło jeść naprawdę... Nie stawia w dobrym świetle.

5. "Dlaczego tak drogo?!"
To jest pytanie stare jak świat i dalej nikt nie odkrył, jaka jest na nie odpowiedź. Nie zdziwię was chyba, jeśli powiem, że to nie kasjer ustala ceny - jednak ludzie bardzo często o tym zapominają i wydzierają się na nas, oburzeni faktem, ile pieniędzy muszą u nas zostawić. Nie twierdzę, że bilety czy popcorn są tanie. Ale ja nic na to poradzić nie mogę. A swoją drogą to często powalają mnie ludzie, którzy najpierw wezmą dla każdego członka rodziny osobny popcorn (kiedy dużo lepiej byłoby kupić jeden większy), dodatkowo napój, dodadzą jeszcze jakieś słodycze... I potem zdziwienie, że rachunek na dwie stówy. Ciekawe za co...

4. "Ale ja jadę z S!"
Tak. Ludzie naprawdę cholernie często uważają, że należy im się specjalne traktowanie, bo jadą z sąsiedniej miejscowości (swoją drogą oddalonej o jakieś piętnaście minut). Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale tylko dzisiaj usłyszałam to trzy razy.

3. "Dlaczego pani mi nie chce zrobić rezerwacji w czasie przedsprzedaży?!"
Jest taka zasada, że kiedy prowadzona jest przedsprzedaż na jakiś film to nie rezerwujemy miejsc na dany seans. Klient może zakupić dowolną liczbę biletów w kasie lub przez internet, ale nie ma mowy o rezerwacji. Powtarzamy to niestrudzenie za każdym razem a mimo to wciąż i wciąż ludzie mają o to pretensje. To naprawdę nie jest nasz wymysł, lecz dystrybutora, który tak a nie inaczej sobie zażyczył! Czas przedsprzedaży też zależy od niego (w przypadku Greya to już jest chyba miesiąc).

2. "Kto panią zatrudnił?!"
. . . O mój Boże, aż mi ciśnienie skoczyło, kiedy to napisałam. Naprawdę, nie wyobrażam sobie chyba bardziej chamskiego tekstu. Stoi przede mną kompletnie obcy mi człowiek, którego widzę pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu. I właśnie on będzie oceniał moją pracę. Będzie oceniał, czy ruszam się dostatecznie szybko, czy nie wykonuję zbędnych ruchów, jak nakładam jego cholerne jedzenie i czy przypadkiem nie nalałam mu mililitr picia za mało. To jest zachowanie tak pozbawione empatii i ludzkich odruchów jak tylko się da. Nie mówiąc już o tym, że często coś nie jest moją winą - jeśli zacięła się drukarka do biletów to niestety nie mam odpowiedniej wiedzy, żeby ją naprawić i choćbym stanęła na rzęsach nie dam rady tego zrobić. To i tak jest dla mnie stres - nie muszę jeszcze słyszeć, jak bardzo beznadziejna jestem.

1. "Przecież ja miałem rezerwację!"
Mój absolutny numer jeden. Już wyjaśniam dlaczego. Kojarzycie ten mail, który potwierdza dokonanie rezerwacji? Tam jest taka przyjemna informacja "prosimy odebrać rezerwację minimum 30 minut przed rozpoczęciem seansu. Rezerwacja może zostać później usunięta". I przyznaję - zazwyczaj tego nie robimy. Naprawdę nie. Ale kiedy na dany film są tłumy, sala zajęta rezerwacjami, a w kolejkach wciąż ludzie, którzy chcą kupić bilety z marszu... Wtedy się zdarza. I tak zazwyczaj robimy to maks 10 minut przed seansem. Mimo wszystko zdarzają się ludzie, którzy wpadają pięć minut po rozpoczęciu filmu i z wrzaskiem oznajmiają mi, że przecież oni mieli rezerwację, dlaczego nie ma ich miejsc?! To zazwyczaj łączy się z punktem 4, ale często też pada inne zdanie - "przecież jeszcze lecą reklamy, dlaczego skasowaliście rezerwację?" Naprawdę, to jest coś, na co do dzisiaj nie znalazłam odpowiedzi.

I proszę bardzo! To jest właśnie moje zestawienie absolutnie najgorszych rzeczy, jakich przyszło mi słuchać. Czuję, że dziś nadrobiłam moje ostatnie lenistwo, tak więc zadowolona odmeldowuję się i zostawiam was z zapowiedzią rychłej recenzji "Nowego początku"!
Trzymajcie się!

1 komentarz:

  1. Jako, że pracuję w sklepie doskonale wiem, że ludzie potrafią być niewyobrażalnie bezczelni i chamscy w takich miejscach. Nie mam pojęcia skąd to się bierze. Część z zarzutów powyższej listy znam ze swojej pracy, w nieco innym wydaniu, ale zawsze. Po takich nerwach trzeba spuścić parę i ponarzekać <3

    OdpowiedzUsuń