sobota, 25 lutego 2017

"Loving" czyli miłość nad podziałami

To już dosłownie ostatnia prosta w drodze do rozdania Oskarów 2017 i powiem wam, że ja się bardzo cieszę, bo przez ostatni miesiąc naoglądałam się filmów więcej, niż przez zwykłe pół roku. Wszystko na szczęście świetnie się ułożyło, w poniedziałek mam wolne, tak więc ceremonię obejrzę osobiście, w całości - na pewno możecie liczyć na relację. Żeby się nie obijać - ten wybór padł na "Loving", za który to Ruth Negga otrzymała nominację w kategorii "najlepsza aktorka pierwszoplanowa". Czy zasłużenie?
Czarnoskóra Mildred odkrywa, że jest w ciąży z Richardem. Nieco zaniepokojona kobieta informuje o tym mężczyznę, a ona uradowany oświadcza jej się. Pojawia się jednak problem - w ich rodzinnej Virginii nie można zawierać małżeństw między osobami różnej rasy. By to ominąć wyjeżdżają do Waszyngtonu, jednak kiedy tylko wracają do domu zostają zaaresztowani. Wybór jest prosty - albo pójdą do więzienia albo opuszczą stan na najbliższe 25 lat...
Jest to film na podstawie prawdziwych wydarzeń, choć historia wydaje się nieco nieprawdopodobna. Muszę jednak przyznać, że choć cała fabuła po przeczytaniu opisu jawiła mi się jako bardzo ciekawa... Film niesamowicie mnie znudził. Widziałam w życiu już trochę obyczajowych dramatów, nie spodziewałam się więc wybuchów i eksplozji, ale tutaj w ogóle niewiele się dzieje. Od początku zirytował mnie fakt, że nikt nie przedstawił nam bohaterów, nie pokazał się rodzącego się między nimi uczucia, nie ukazał, co się takiego wydarzyło, że w późniejszych latach są do siebie tak bardzo przywiązani. Nie, po prostu to dostajemy jak na tacy i mamy uwierzyć na słowo. Fabuła jest rozwleczona i część scen jest kompletnie niepotrzebna, a zachowania bohaterów niestety niedostatecznie wyjaśnione. Ogólnie poziom dialogów moim zdaniem jest raczej słaby, a do tego właściwie po całym seansie nie jest w stanie podać jednej, konkretnej cechy którejkolwiek postaci. Ktoś podszedł do tej historii niechlujnie - nie wyjaśnił odpowiednio kulturowych uwarunkowań (dopiero poszukując czegoś więcej o państwu Loving dowiedziałam się, że cała sprawa działa się w latach 50. i 60.), nie dał nam żadnych powodów tej wielkiej miłości i przywiązania, za mało było też scen, które określałyby relacje tej dwójki z rodziną - ot, dostajemy może dwa zdania z ust matki Richarda i siostry Mildred na temat ich związku. Wszystko. Nie wiemy, czy popierali małżeństwo, co sądzili o synowej/zięciu/szwagrze, czy wspierali swoje dzieci w walce przeciwko stanowi Virginia?
Nie mam pojęcia jak można tak zmarnować tak ciekawą historię, ale jak widać - da się! Wybaczcie, że tak krótko, ale mimo dwóch godzin filmu tu naprawdę nie ma za wiele do opisania - całość prezentuje się nijako i nudno, dla mnie brakuje zbyt wielu elementów, które tworzyłyby porządną historię. Czy Negga zasłużyła na Oskara? Dla mnie nie zasłużyła nawet na nominację, bo nie jest to jakaś szczególnie wybitna gra aktorska. Zresztą w ogóle aktorzy nie wybijają się ponad poziom, który nazwałabym przeciętnym. Szkoda, może obejrzę wcześniejszą produkcję (chyba z '96 roku) poruszającą tę historię, podobno zbiera lepsze opinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz