czwartek, 23 lutego 2017

"Kubo i dwie struny" czyli animacja zupełnie nie dla dzieci

Wiecie co? Po ostatnim maratonie oskarowych nowości mam nieco dość dramatów, ciężkich tematów i tego typu rzeczy. Z drugiej strony - podjęłam się zobaczenia tylu nominowanych filmów, ile zdołam, a kiedy się do czegoś zobowiązuje staram się to wykonać. Przeglądałam więc długą listę i w końcu doszłam do kategorii "Najlepsza animacja długometrażowa". To było to, strzał w dziesiątkę. Mój wybór był oczywisty - "Kubo i dwie struny" jak tylko wszedł do kin bardzo mnie zainteresował, ale nie udało mi się go wtedy niestety obejrzeć. Skąd mogłam wiedzieć, że nie będzie to tak lekkie i przyjemne, jak mi się wydawało?
Tytułowy Kubo mieszka wraz z mamą w jaskini nad małą, zapomnianą wioską. Jego życie na pewno nie jest idealne - mama często pozostaje jak gdyby w transie, budzi się wieczorami, by opowiadać mu wtedy historie o jego ojcu, dzielnym samuraju Hanzo. Kubo nie może wychodzić z jaskini po zmierzchu, ponieważ szuka go jego dziadek i ciotki, którzy nie są do końca ludźmi - to pradawne istoty, które chcą ukraść chłopcu drugie oko. Kiedy go odnajdują jego mama zużywa resztki magii, aby ocalić syna... Kubo musi odnaleźć pradawną zbroję swojego ojca, bo tylko ona może go ocalić przed niebezpieczeństwem.
Zaznaczę to od razu, mimo, że jest już w tytule - to nie jest bajka dla dzieci. Ta animacja jest przerażająca, ze względu na postaci czarnych charakterów jak i na same wydarzenia - ludzie, dziadek, który chce ukraść wnukowi oko?! Nie wyobrażam sobie tłumaczenia tego dziecku. Dla trochę starszych widzów nadaje się jednak idealnie, bo jest tu absolutnie wszystko - walka dobra ze złem, magia, humor, odrobina horroru. Sam Kubo jest świetnym bohaterem, bo zachowuje w sobie wiele z chłopięcej naiwności, ale równocześnie jest bardzo dojrzały, choć wciąż wymaga opieki i pomocy bliskich. Małpa początkowo jawi się jako postać zimna, oschła i zgryźliwa, ale z czasem poznajemy ją od tej troskliwej strony, a plot twist z nią związany wypada całkiem zgrabnie. Żuk znowu jest postacią komediową, czasem nieco głupawą, ale nie sposób go nie polubić. Na pewno na uwagę zasługuje animacja - robiona w stary sposób, uformowana jakby z papieru (przepiękna robota w przypadku origami, które wytwarza Kubo, nie mogłam oderwać wzroku!), nadająca niezapomniany klimat, który wciąga widza w opowieść. Choć "Vaiana" pod względem wizualnym była cudem, to naprawdę nie wiem, czy "Kubo" jej nie przebił - choćby oryginalnością i świeżością. Jedyne, co nieco mnie rozczarowało to zakończenie, ale z drugiej strony jest ono bardzo mądre i przemyślane, choć dowodzi tylko, że naprawdę bajka nie jest przeznaczona dla najmłodszych widzów, ale już odrobinę starszych, którzy będą mogli zrozumieć jej przesłanie. Wydaje mi się więc, że to między "Kubo" a "Vaianą" rozegra się bitwa o tytuł najlepszego filmu animowanego, co do efektów specjalnych... Cóż, nie wiem, czy w tym roku cokolwiek ma szansę z "Doctorem Strange". 
Jeśli więc szukacie czegoś mądrego w lekkiej formie to polecam zapoznać się z tą animacją, bo naprawdę warto. I pamiętajcie - jeśli chcecie mrugnąć... To teraz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz