środa, 22 lutego 2017

"Captain Fantastic" czyli zupełnie inne życie

Jako, że znalezienie porządnej wersji "Aż do piekła" graniczy z cudem (nie macie pojęcia, jak wściekła jestem z tego powodu), postanowiłam przerzucić się na pojedyncze filmy, mające nominacje. Pierwszy był "Captain Fantastic", który został doceniony ze względu na rolę Viggo Mortensena.
Ben (Mortensen) mieszka w środku lasu z szóstką dzieci i żoną. Jedzą to, co upolują, sami szyją sobie ubrania, do tego ojciec przeprowadza dzieciom intensywne treningi, które wzmacniają w nich siłę, ale też wyrabiają samodzielność i niezależność. Na porządku dziennym są wspólne wieczory przy ognisku, czytanie książek, dyskusje. Ben nie ma zamiaru zabierać dzieci do normalnego świata, czasem jedynie wraz z najstarszym synem Bo (George MacKay) sprzedają w pobliskim sklepie zrobione przez siebie rzeczy. Jednak kiedy umiera jego żona, a dzieci pragną uczcić jej pamięć na pogrzebie, zmuszony jest wraz z całą gromadką wybrać się do miasta i zmierzyć się z teściami i siostrą, którzy nie akceptują jego stylu życia.
Film nasunął mi wspomnienie "Wszystko za życie", ale podobał mi się dużo bardziej niż tamta produkcja. Przede wszystkim Ben nie jest jakimś maniakiem, hipisem, który rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady - on naprawdę zajmuje się swoimi dziećmi, dba o ich rozwój, słucha ich zdania, dyskutuje o przeczytanych książkach, choć równocześnie... Cóż, wymaga posłuszeństwa. Trenuje je, często w okrutny sposób, zajmuje ich czas wedle swojego uznania. No i przede wszystkim nie dopuszcza do innych ludzi, trzyma z daleka od świata i wpaja w nich wstręt do "kapitalistycznych wymysłów". Wszystko to razem sprawia, że kiedy dzieci (w różnym wieku) trafiają do rzeczywistości nie do końca się tu odnajdują. Z jednej strony są inteligentne, znają zagadnienia z dziedziny prawa, historii, biologii. Z drugiej - kompletnie nie potrafią porozumieć się z kimś poza swoją rodziną, co jest idealnie pokazane w scenie, kiedy Bo poznaje pierwszą w swoim życiu dziewczynę, z którą nie jest spokrewniony. Co robi chłopak, który jest już pełnoletni? Zakochuje na miejscu i gotowy jest się żenić.
Film podbił mnie swoją oryginalnością i świetnym przedstawieniem postaci - każde z dzieci ma swój charakter i chociaż jedną scenę, która rozwija je jako bohatera. Zgadzam się, że Mortensen był genialny w swojej roli, a postać grana przez niego jest naprawdę ciekawa, zwłaszcza kiedy jej wartości są poddawane próbom. Jego postawy nie da się jednoznacznie ocenić, bo jego wychowanie ma w sobie wiele dobrego i w części rzeczy ma racje, ale równocześnie przesadzał w swoją stronę. Moim zdaniem film opowiada o umiarze, który trzeba zachować w każdej sytuacji, jakiej opinii o świecie by się nie posiadało. Warto zapoznać się z tą produkcją, bo ma w sobie urok i humor, nienachalne i w dobrym stylu, a do tego konfrontuje nas z zupełnie obcymi przekonaniami i stylem życia. Na pewno na plus też role dzieci - często jest tak, że dorosła obsada jest świetna a ta dziecięca odstaje, ale tutaj obie grupy wiekowe poradziły sobie świetnie, szczególnie MacKay. Do tego ładne zdjęcia, dodatkowo umilające oglądanie. W każdym razie - ja gorąco polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz