niedziela, 12 lutego 2017

"Komornik" czyli po trupach do celu

Piątek minął mi dość intensywnie - rano w pracy, potem jechałam do mojego chłopaka - więc chociaż wieczór chciałam mieć spokojny. Co jest lepszego niż film, lampka wina i ciepły facet, do którego można się przytulić? Jako, że to on wybierał film (z zastrzeżeniem, że wojennych mam dosyć na ten tydzień) wybór padł na "Komornika" z 2005 roku.
Spodziewałam się ciężkiego filmu, pokazującego złożoność pracy komornika - ciężki temat, nie powiem, dlatego wymagania miałam... Spore. Film raczej im niestety nie sprostał... Andrzej Chyra gra komornika Lucjana - człowieka bez żadnych skrupułów, który długi ściąga z wręcz sadystyczną przyjemnością. Przez pierwszą godzinę podziwiamy więc jak wielkim okrutnikiem jest i powoli wzrasta w nas uczucie nienawiści do tego człowieka. Przez ekran przewija się cała plejada polskich aktorów, bo oprócz wspomnianego Chyry mamy też Kożuchowską, Preis, Frycza, Opanię czy Dziędziela. I nagle! Szok! Nasz komornik dostaje mocno po tyłku i zaczyna zastanawiać się nad swoim postępowaniem. W końcu chce zmienić siebie i zostać lepszym człowiekiem, ale karma wraca...
Film ogólnie ma jeden wielki problem (i kilka mniejszych) - główny bohater jest takim chamem, taką szują, że kiedy już przeżywa tę swoją przemianę to ja wcale mu nie kibicowałam - przeciwnie, miałam ochotę dalej powiesić go na najbliższym drzewie, a przy jego ostatecznej porażce cieszyłam się jak dziecko. Mniejsze problemy to z całą pewnością... Właściwie nawet nie wiem co to było, chyba jakiś filtr na kamerze, który sprawiał, że całość wyglądała jak w jakiejś sepii - tak mnie to drażniło przez cały film, że chciało mi się aż płakać. Do tego dialogi sztywne, nienaturalne. Dodatkowo za każdym razem jak pojawiała się na ekranie Małgorzata Kożuchowska miałam ochotę coś zniszczyć... Ja w sumie lubię tę kobietę, ale w tym filmie coś zdecydowanie poszło nie tak - była okropnie denerwująca przez swój słodziutki głosik i odrealnione zachowanie. Całość nie wypadła tak dobrze, jak się tego spodziewałam - zamiast przykuwać uwagę nudziła, zamiast zmuszać do przemyśleń sprawiała, że chciało się zapomnieć o tym filmie jak najszybciej. Jasnym punktem na pewno jest Chyra, ale nie uratował całości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz