niedziela, 14 maja 2017

"Mandela: Droga do wolności" czyli "władza w rękach ludu"

Po obejrzeniu "Niepokonanego" uznałam, że chcę dowiedzieć się czegoś więcej o Nelsonie Mandeli. Sięgnęłam więc po film na podstawie jego autobiografii, stosunkowo świeży bo z 2013 roku.
Zanim Nelson Mandela (Idris Elba) został prezydentem RPA musiał się wiele nauczyć i wiele przecierpieć. Prześladowania, walki, lata więzienia, trudne życie rodzinne - wszystko to ukształtowało takie człowieka, jakiego widzieć mogliśmy potem. Film opowiada o jego życiu od wczesnych lat młodości, aż do czasów, kiedy postanowił kandydować na najważniejszy urząd w swoim państwie. Całość jest bardzo poprawną politycznie opowieścią, w której od razu widać kto jest zły, a kto dobry. Pewne wątki zostały potraktowane opieszale - pierwsza żony Mandeli (Terry Pheto) i dzieci, które z nią miał zastały zepchnięte po zaledwie kilku scenach w czarną dziurę, z której już się nie wydostali. Sporo czasu poświęcono za to Winnie Mandeli (Naomie Harris) i słusznie, bo przedstawiono ją jako naprawdę fascynującą kobietę. Jej pasja i zaangażowanie, a równocześnie sposób, w jaki ją przez wiele lat traktowano sprawiły, że drogi jej i Nelsona się rozeszły - jednak to każdy widz musi ocenić, czy jej racje były mniej słuszne, mniej prawdziwe. Brakowało mi też nieco "łopatologicznego" wyjaśnienia warunków i nastrojów politycznych, jakie panowały wówczas w RPA - czym był Kongres, wspominany kilkukrotnie w filmie, skąd czarnoskórzy brali broń. Mało mi było też warunków więziennictwa - owszem, widzimy, że strażnicy nikogo nie głaskali po głowie, ale jest to zachowanie nieco karykaturalne, przypominające "tych złych" w animowanych kreskówkach i odrobinę nie chce mi się wierzyć, by tak faktycznie było. Zresztą Mandela w więzieniu spędził 27 lat, a nieliczne są sceny pomiędzy nim i strażnikami - tego bardzo brakuje. Całość ogólnie jest poprawnie nakręcona, z piękną muzyką, ale brakuje w niej czegoś, co by przyciągało. Ot, to po prostu całkowicie zwyczajna historia, a przecież opowiada o człowieku niezwykłym. Wydaje mi się, że film chciał zbyt wiele przekazać za jednym zamachem i nieco się w tym pogubił. Szkoda, bo można było zrobić to lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz