środa, 17 maja 2017

"Ludzie honoru" czyli czym jest rozkaz dla żołnierza

Coraz bliżej egzaminów, a wiadomo, że im mniej czasu do sesji tym więcej tegoż czasu student poświęca na wszystko, co nie jest związane z nauką. Tak jest i u mnie - rzuciłam się na filmy jak wygłodniały wilk.
W bazie na granicy z Kubą dochodzi do zabójstwa - umiera jeden z szeregowych, który miał informacje na temat nieuzasadnionego użycia broni. Adwokat Daniel Kaffee (Tom Cruise) zostaje przydzielony jako obrońca dwóch oskarżonych. Pomóc chce mu uparta pani komandor Joanne Galloway (Demi Moore). Oskarżeni utrzymują, że wykonywali jedynie rozkazy dowódców (Jack Nicholson i Kiefer Sutherland). Adwokaci szybko przekonają się, że aby odkryć prawdę muszą naprawdę się natrudzić.
Dramaty sądowe zazwyczaj są niesamowite - są nieprzewidywalne, pełne emocji i zawsze wywołują ten niepokój o każdą kolejną scenę i rozwiązanie całej sprawy. Ten film nie był wyjątkowy, ale jego ładunek emocjonalny jest jeszcze większy, ponieważ porusza temat niełatwy, przepełniony drażliwymi kwestiami, o których czasem człowiek nie chce myśleć. Gdzie są granice rozkazów? Czy żołnierz wraz z podjęciem się służby przestaje myśleć samodzielnie? Czy dyscyplina powinna mieć jakieś ograniczenia, czy może dowódca ma władzę absolutną? Film nie odpowiada na pytania wprost a jedynie sugeruje nam różne odpowiedzi zawarte w kolejnych opiniach jego postaci. I to jest świetne, bo widz ma możliwość samodzielnego przemyślenia sprawy, a nie jedynie mechanicznego powtarzania podanego mu rozwiązania. Postaci są niejednoznaczne i żadna z nich jest zupełnie "zła" czy "dobra" - to po prostu są ludzie ze swoimi wadami i przekonaniami, o które chcą walczyć. Daniel Cruise'a to tak naprawdę dziecko, które całe życie stało w cieniu ojca i nie do końca zdaje sobie sprawę, jakie są realia marynarki - mimo, że jest jej oficerem. Muszę przyznać, że ta postać mi się spodobała, to połączenie uroczego, niefrasobliwego chłopca z upartym mężczyzną wypadło naprawdę świetnie. Zupełnie nijaka była za to dla mnie postać Demi Moore - nudna służbistka, nieciekawa, po prostu nic interesującego. Niesamowity był Nicholson - jego pełen dumy, pewności siebie i bezczelności pułkownik to chyba najlepsza rola w tym filmie. Choć nie ma go wiele na ekranie to kradnie każdą scenę, w której tylko wystąpi. Każda jego kwestia wgniata w fotel i daje do myślenia, mimo, że sama postać raczej nie budzi sympatii - nie tak została napisana. Sceny na sali sądowej są zdecydowanie najmocniejszym punktem filmu - żałuję, że zaczynają się dopiero od połowy filmu, bo faktycznie ten wstęp jest nieco przydługi - i ogląda się je z zapartym tchem. Są nakręcone po prostu doskonale, widz w napięciu oczekuje na kolejnych świadków, zagrania prawników obu stron i nowe, zaskakujące dowody. Ogólnie rzecz biorąc, "Ludzie honoru" to świetne kino, jednak trudne i nieoczywiste, choć dla mnie to jego dodatkowa zaleta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz