poniedziałek, 29 maja 2017

"Dwóch Jake'ów" czyli niepotrzebny sequel

Jakie było moje zdumienie, kiedy odkryłam, że "Chinatown" doczekało się sequelu! Co prawda wyreżyserował go już nie Polański a sam Nicholson (który ponownie wcielił się w rolę detektywa Jake'a), ale za scenariusz odpowiadał ten sam Robert Towne... Cóż, obejrzałam z czystej ciekawości i niestety - zawiodłam się.
Po 16 latach Jake (Jack Nicholson) dalej pracuje jako detektyw. Kiedy zgłasza się do niego klient, chcący przyłapać niewierną żonę sądzi, że to będzie standardowa sprawa. Jednak dochodzi do morderstwa i Jake znów zostaje wplątany w sprawę, które do końca nie rozumie. Wypływa nazwisko Katherine Mulwray, wdowa po zabitym (Madeleine Stowe) zaczyna się narzucać detektywowi, a klient nie chce mu wyjaśnić, co tak naprawdę się dzieje.
Szczerze mówiąc oglądając ten film miałam wrażenie, że oglądam gorszą wersję "Chinatown" - ze słabszym scenariuszem, mniej charakterystycznymi postaciami i bez klimatu. Niestety, o odczucie towarzyszyło mi przez cały seans i jest ze mną do teraz - to po prostu odgrzewany kotlet. Intryga już tak nie wciąga, Madeleine Stowe, która miała być chyba drugą Faye Dunaway, mogłaby być nawet ciekawa, gdyby nie to, że jej wątek urywa się w środku filmu. Kilka scen w ogóle prowadzi do nikąd - dalej nie wiem, jaki sens miało wprowadzenie postaci narzeczonej Jake'a, która w filmie nie robiła zupełnie nic i żadnego wpływu na fabułę nie miała. W dodatku największą tajemnicę filmu... Cóż, przejrzałam po dwudziestu minutach, a to bardzo źle świadczy o poziomie. Widać, że Nicholson bardzo się starał oddać tę postać w dokładnie taki sam sposób, ale to też jest strzał w kolano - mam uwierzyć, że przez 16 lat ten mężczyzna w ogóle się nie zmienił? Być może gdyby był to niezależny film, a nie sequel, oglądałoby się go inaczej, jednak tak... Cóż, wypada blado i nijako. Chyba szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz