środa, 2 sierpnia 2017

"I kto to mówi", czyli Mikey odkrywa świat

Pora na coś lżejszego i przyjemniejszego. Moja miłość do dzieci dała o sobie znać i ze szczenięcymi oczami wyprosiłam u chłopaka seans "I kto to mówi".
Molly (Kirstie Alley) zachodzi w ciążę ze swoim żonatym szefem i szybko okazuje się, że zostanie z nową sytuacją kompletnie sama. Kiedy jedzie do szpitala poznaje taksówkarza Jamesa (John Travolta). Od tej pory losy tej dwójki nieustannie się splatają, choć nie łączy ich romantyczne uczucie. Może jednak to się zmieni? I może pomoże im synek Molly (głos Bruce'a Willisa), który przecież od początku wie, kto jest jego prawdziwym tatą?
Rzeczywistość komentowana przez niemowlę - to dopiero pomysł! Mam wrażenie, że potem ten patent zostawał już wykorzystywany nałogowo, choć zazwyczaj jako komentatorów wybierano zwierzęta. Tak więc tutaj poza normalną, dziejącą się fabułą słyszymy też głos Willisa, który zabawnie, a często i trafnie, ocenia otaczający małego Mikeya świat. Poza tym, to typowe kino familijne - jest humor, dużo uroku i zabawnych scen, jest trochę mądrości (nie ten jest ojcem, kto spłodził itp), ale przede wszystkim to kawał porządnej rozrywki. Aktorzy spisują się dobrze, Travolta powala urokiem i uśmiechem, a Alley doskonale mu partneruje grając znerwicowaną, samotną matkę, która musi dopiero odkryć, czego tak naprawdę chce od życia. Między tą dwójką widać rzeczywistą chemię i chyba również dzięki temu tak dobrze się ich ogląda - nie wypadają sztucznie. To przyjemny film, który przy kolejnych seansach wypada równie pociesznie, co za pierwszym. Ot do obejrzenia na rozluźnienie po ciężkim dniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz