piątek, 9 czerwca 2017

"Swobodny jeździec" czyli o czym właściwie jest ten film?

Są takie filmy, które ktoś określa mianem "klasyku". A ja potem siadam do nich z ogromnymi oczekiwaniami i... Cóż, przeżywam niesamowite rozczarowanie. Tak było w przypadku "Swobodnego jeźdźca".
Mam prawdziwy problem, żeby opisać wam fabułę tego filmu... Cóż, dwaj przyjaciele postanawiają na motorach przejechać z Kalifornii do Nowego Orleanu. I... To tyle. Poważnie. Po drodze oczywiście odwiedzają różne miasta i osady, palą trawę i wymieniają myśli. Przykro mi to pisać, ale kompletnie nie widzę sensu takiej fabuły. Nie prowadzi absolutnie do niczego, co więcej, dla mnie nawet dialogi między postaciami nie są szczególnie wybitne. Większość ludzi, którzy zachwycają się tą produkcją, stwierdza, że niesamowicie poruszyło ich zakończenie filmu - mnie zupełnie nie obeszło, a to z bardzo prostego powodu. Nie znając postaci potwornie ciężko jest wczuć się w jakikolwiek problem, który ich dotyka, a prawda jest taka, że przez 90 minut filmu nie dowiadujemy się o bohaterach niczego! Nie znamy ich pragnień, marzeń, celi, jakie sobie obrali w życiu. Widzimy tylko, że wypalają blanty, zaliczają kolejne panienki i zachwycają się swoimi motorami. Och, przepraszam, są też dilerami - w pierwszych dwóch minutach filmu przewożą narkotyki z Meksyku. Doprawdy, nie jest to coś, czego spodziewałabym się po filmie, który ma tak ograniczoną liczbę postaci.
Ten tytuł znalazł się na mojej liście ze względu na Nicholsona (wiem, zaskoczyłam was...), jednak zawiodłam się też w tej kwestii - mojego ukochanego aktora jest tu naprawdę niewiele, a w dodatku nawet on zepchnięty jest na margines. Czuję się oszukana, bo spodziewałam się świetnego scenariusza, dialogów i genialnego przesłania. Pierwsze dwa elementy zawodzą po całości, co z trzecim? On właściwie nie istnieje.
Naprawdę.
Ja naprawdę nie widzę, co takiego miałabym wynieść z tego filmu. Fakt, że najważniejsza jest wolność? Problem jest jeden - nie znam życia postaci, nie mam pojęcia, czy przed czymś uciekają, co zabrania im być wolnym na co dzień. Czy naprawdę tak ma wyglądać niezależność? Zamiast głębokiej filozofii widzę tylko miałką opowieść o dwóch mężczyznach, którzy jadą przed siebie i nic z tego nie wynika.
Jestem głęboko zawiedziona tym filmem, bo spodziewałam się naprawdę dobrego kina, nie zaś czegoś tak nijakiego. Nie rozumiem zachwytów nad nim - dla mnie to jedna z najsłabszych pozycji, jakie miałam okazję obejrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz