Przyznam wam szczerze, że podeszłam bardzo niechętnie do drugiej części kultowej "Psychozy". Trzy lata po śmierci Hitchcocka, dwadzieścia po tym, jak ukazało się to niezapomniane dzieło, powstaje sequel. O tyle dobrze, że ogromna część aktorów pozostała na swoich miejscach - na czele z niezastąpionych Anthonym Perkinsem. Film ten jednak zaskoczył mnie naprawdę pozytywnie.
Po ponad dwudziestu latach w zakładzie zamkniętym Norman Bates wychodzi na wolność. Jednak powrót do społeczeństwa nie jest łatwy - wciąż wiele osób się go boi, na czele z Lailą, siostrą zamordowanej Marion. Do tego dom, w którym wciąż czai się wiele wspomnień, przeraża Normana. Czy uda mu się przezwyciężyć chorobę, czy jednak ulegnie cichy podszeptom matki? I jaki wpływ będzie miała na niego poznana w barze Mary?
Choć całość nie ma już tak dużego elementu zaskoczenia, to dalej prezentuje się całkiem nieźle. Widz może jedynie przyglądać się Normanowi i czekać - czy mu odbije? Czy zwariuje na nowo? To ten rodzaj mieszanki chorego zafascynowania i przerażenia, jaki towarzyszy podczas oglądania lawin czy fal tsunami - nic się nie da zrobić, ale z drugiej strony chce się patrzeć jak najdłużej. Brak trochę już tego klimatu ogólnego zastraszenia, ale z drugiej strony jest więcej Perkinsa, który w drugiej części spisuje się równie dobrze, co w pierwszej. Wychodzą na jaw ciekawe fakty z życia Batesa, co pozwala nam lepiej go zrozumieć - choć wciąż jest skomplikowaną i niesamowitą postacią, to dzięki temu zabiegowi staje się widzowi bliższy i nieco bardziej rzeczywisty. W każdej scenie, w której Perkins trzyma nóż drżała jak liść, niepewna czy za chwilę będę świadkiem brutalnego zabójstwa, czy może jednak Norman pokona swoją ciemną stronę. Spodziewałam się historii naciąganej i tandetnej, otrzymałam za to całkiem porządny film, który choć pozbawiony części magii, wciąż jest przyjemny w oglądaniu. To stawia niestety w gorszej sytuacji następne sequele, ponieważ mam dużo większe wymagania... Film ten udowodnił, że da się pociągnąć legendarną fabułę i wyjść na tym całkiem nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz