sobota, 3 lutego 2018

"Uciekaj!" czyli niewolnictwo w formie nowoczesnej

Kiedy "Uciekaj!" pojawiło się w kinach, nie byłam zainteresowana. Właściwie to czułam wszystko, tylko nie zainteresowanie, bowiem dzisiejsze horrory przyprawiają mnie o załamanie i ból głowy. Jakie było moje zdumienie, kiedy film ten został zgłoszony do Złotych Globów jako... Komedia. Dlaczego? Cóż, nawet wtedy nie potrafiłam się przełamać i sprawdzić, co kazało twórcom tak go zaklasyfikować. Dopiero kiedy odkryłam nominację do Oscarów, powiedziałam "dość, chcę wiedzieć, o co tu chodzi!". Tak więc obejrzałam!
Chris (Daniel Kaluuya), wraz ze swoją dziewczyną Rose (Allison Williams), przyjeżdża do domu jej rodziców. Chłopak jest bardzo sceptycznie nastawiony do tej wizyty - spodziewa się rasistowskich odzywek i złego traktowania. Ku jego zdumieniu być-może-przyszli teściowie wcale nie traktują go źle, ale mimo to czuje niepokój, kiedy tylko przebywa w ich towarzystwie. Coraz dziwniejsze wydarzenia, w których główną rolę grają czarnoskórzy służący i hipnoza, sprawiają, że Chris chce uciekać jak najszybciej. Tylko czy będzie mu to dane...
Kiedy patrzę na cztery nominacje dla tego filmu, to mam wrażenie, że trafiłam do ukrytej kamery. To jeden z tych horrorów, który jest zwyczajnie głupi - ma idiotyczne rozwiązanie, zupełnie nieprawdopodobne zachowania postaci, a cały jego klimat (a raczej te nędzne namiastki klimatu) burzony jest przez wstawki pseudo-komediowe. Właściwie nie wiem, jak mam go skomentować, bo zwyczajnie uważam ten film za słaby - ani aktorstwo tu nie powala (więc nominację dla Kaluuyi uważam za lekką kpinę), ani reżyseria nie robi specjalnego wrażenia (gdzie to porównywać z "Kształtem wody"?!), a scenariusz błaga o dobicie, bo głupota się z niego wylewa. Czy jest tu coś oryginalnego? Gdyby ten film potraktować jako pastisz, to może uznałabym, że w sumie koncept jest ciekawy - takie obśmianie tych wszystkich historii z cyklu "jestem czarny i w sumie to jedyna rzecz, która nie pasuje jej ojcu" - ale brany na poważnie...? Jest kilka ciekawych motywów, jak na przykład scena z grą w bingo, czy "zapadanie się" podczas hipnozy, ale czy te dwa pomysły mają uzasadniać nagrody i nominacje?
Dla mnie to absolutna pomyłka. Jako horror jest okropny, jako komedia spisuje się wcale nie lepiej. Reżyser chyba nie mógł się zdecydować, który gatunek pasuje mu bardziej, więc popełnił jedną z najgorszych hybryd, jakie było mi dane widzieć. Zdecydowane "nie" dla tego tytułu, bo lepiej, by został zapomniany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz