poniedziałek, 5 lutego 2018

"Dunkierka" czyli pustostan emocjonalny

Dłuuuuugo zabierałam się za "Dunkierkę", oj długo. Z jednej strony pochlebne recenzje, z drugiej moja niechęć do filmów o tematyce wojennej. No cóż, przyszedł czas, że i mnie dłużej nie wypadało się wykręcać, tak więc zabrałam się (wraz z narzeczonym, chyba bez niego bym nie przetrwała) za tę produkcję.
Kiedy w 1940 roku niemieccy żołnierze spychają aliantów do Dunkierki, jedynym sposobem na uratowanie wydaje się być ewakuacja. Ale jak zabrać z wybrzeża setki tysięcy ludzi? Jedynym, co im zostało, to mieć nadzieję i liczyć na cud...
Kiedy usłyszałam, że to Christopher Nolan zabiera się za "Dunkierkę" byłam pełna nadziei i ostrożnego zafascynowania. Starczyło mi jednak ledwo piętnaście minut seansu, by przekonać się, że temu filmowi daleko do uwielbianych przeze mnie "Icepcji", "Prestiżu" czy "Memento". "Dunkierka" jest chaotyczna, właściwie pozbawiona dialogów, brak jej czasu na rozwinięcie postaci czy emocji. Popełnia dokładnie wszystkie błędy, których nienawidzę w filmach wojennych - akcja przesłania wszystko, brak tu chwili na jakiś oddech, kontemplację, cokolwiek! Wszystkie postaci zlewają się w jedną, bo żadna tak naprawdę nie ma charakteru. Wszyscy niby walczą o życie, ale - przykro stwierdzić - widzowi jest to zupełnie obojętne, bo żołnierze to masa a nie jednostki, o które można by dbać. Emocje? Ciężko tu o jakichkolwiek mówić. Porównując ten obraz z zeszłoroczną "Przełęczą ocalonych", wypada jeszcze nędzniej - brak tu wrażliwości i wzruszeń, których dostarczał film Gibsona.
To nie jest film słaby - ma dobre zdjęcia i technicznie wydaje mi się być bez zarzutu (o tyle, o ile się znam), a jednak... Oczekiwania miałam dużo większe. Fabuła o niczym (tak, przepraszam, wiem, że to utarty slogan, ale TAK JEST), muzyka, która sztucznie ma pompować napięcie (oj, zawiodłam się panie Zimmer!), w dodatku... No przepraszam, ale nawet ja wiem, że lecenie prosto przed siebie, kiedy ktoś z tyłu do ciebie strzela, totalnie nie ma sensu! Aktorstwo jest właściwie niedostrzegalne - niby przewija się tu kilka znanych twarzy, ale nikną zupełnie, niczym się nie wybijając. Przykro mi, ale nie kupuję tego tytułu, nie rozumiem zachwytów nad nim i chyba zapomnę o nim dość szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz