sobota, 29 lipca 2017

"Godziny szczytu 2" czyli da się zrobić porządny sequel!

Trochę nam to zajęło, ale w końcu zabraliśmy się za drugą część! Co tu wiele mówić, nieco się obawiałam, że po dobrym wrażeniu, jakie wywarła na mnie pierwsza odsłona, przeżyję rozczarowanie... Jak to wyszło?
Duet Lee (Jackie Chan) i Carter (Chris Tucker) postanawiają odpocząć w Hong Kongu od strzelanin, zasadzek i niebezpieczeństw. Jednak ich wakacje kończą się dużo szybciej, niż planowali - ktoś wysadza amerykańską ambasadę, giną ludzie. W sprawę zamieszani mogą być nie tylko chińscy mafiozi, ale pewien amerykański potentat. O co tak naprawdę chodzi i kto stoi po dobrej, a kto po złej stronie?
To kolejny film na dobrym poziomie. Ot, po prostu - komedia z akcją w tle, dużo zabawnych momentów, kilka popisowych walk w wykonaniu Chana, tańczący Tucker - który sam w sobie jest komiczny - i nie najgorsza intryga (choć wydaje mi się, że nieco gorzej przemyślana, niż w pierwszej części). Po raz kolejny nie należy się tu spodziewać jakiejś wielkiej głębi, bo zupełnie nie o to tu chodzi, jednak film to rozrywka na przyzwoitym poziomie, który nie uwłacza inteligencji widza. To wreszcie dowód na to, że da się zrobić sequel dobrej komedii i zachować go w tym samym stylu i formie, utrzymać klasę i humor. Cieszy mnie to niezmiernie, bo uśmiałam się porządnie i liczę na to, że trzecia część równie mocno mi się spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz