sobota, 7 kwietnia 2018

"Pomiędzy niebem a ziemią" czyli wietnamska trylogia, część trzecia

Okay, to ostatni raz (przynajmniej na razie), kiedy ja i pan Stone się spotykamy. Powiem wam, że trochę jednak oczekiwałam po trzeciej części - choć wiele osób określa ją jako najgorszą, to po samym opisie wydawała mi się stosunkowo najciekawsza.
Le Ly (Hiep Thi Le) mieszka w wietnamskiej wiosce, gdzie od wielu lat życie biegnie tym samym rytmem. Tu czci swoich przodków, dba o ziemię i cieszy się życiem, które dała jej natura. Kiedy wybucha wojna między północą a południem, cała jej rodzina zostaje wmieszana w ten konflikt. Le Ly odkryje, że życie wcale nie jest tak proste, jak jej się wydawało, a ludzie nie dzielą się na "dobrych" i "złych". Ucieczka do miasta, ubogie życie i w końcu miłość do amerykańskiego żołnierza (Tommy Lee Jones) - czy jedna kobieta jest w stanie to wszystko przetrwać?
Wiem, że bardzo dużo ludzi mówi, że to najgorszy z filmów w trylogii wietnamskiej Stone'a, ale dla mnie jest zupełnie odwrotnie - to tytuł, który zrobił na mnie największe wrażenie i najbardziej mi się spodobał. Życie Le Ly przedstawia nam się tak tragicznie, że chyba tylko kamień mógłby zostać niewzruszony (choć film nieco mija się z prawdą, jeśli wyczytany w internecie życiorys jest prawdziwy), a w dodatku na reszcie jest tu nieco więcej dbałości o szczegóły - piękne (i widoczne!) zdjęcia, muzyka (która mnie osobiście rozbiła na kawałki, cudowne dzieło!). Tempo jest wolniejsze, bowiem bardziej skupiamy się na konkretnej osobie niż na akcji - niby podobnie jak w "Urodzonym czwartego lipca", ale tu jest po prostu ciekawiej! Le Ly to postać pełna sprzeczności, młoda dziewczyna wypchnięta w świat, nie do końca dojrzała, ale obdarta z dzieciństwa. Stone pokazał, że nie ma znaczenia, po której stronie barykady stoisz - możesz być okrutny niezależnie od narodowości, czego też nasza bohaterka doświadcza. Aktorka, jak na fakt, że był to jej debiut, radzi sobie naprawdę dobrze. Tommy Lee Jones, którego jest tu dużo mniej, niż można się spodziewać, również robi wrażenie - jego postać nie jest oczywista, ma swoje wady i zalety, a równocześnie traumę, z którą nie umie sobie poradzić. To dobre spojrzenie na wojnę i na to, co robi z ludźmi - moim zdaniem dużo lepsze niż w dwóch poprzednich częściach, bo mniej nachalne i już nie wetknięte wprost do gardła widza, ale lekko podsunięte mu pod nos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz