niedziela, 29 października 2017

"Niezgodna" czyli frakcja ponad pokrewieństwem

Ech... Długo się zabierałam za serię "Niezgodna". Już sporo czasu minęło, od kiedy przeczytałam książki, ale ciągle pamiętam, jaką niechęć we mnie budziły. Jednak uznałam, że dobrze będzie obejrzeć filmy - na świeżą głowę (bo, szczerze mówiąc, wiele wydarzeń zatarło mi się w pamięci), starając się podejść do wszystkiego na chłodno. Co prawda cała seria nie została zekranizowana (serial, mający opowiadać o wydarzeniach z "Wiernej" dalej nie jest potwierdzony), mimo to uznałam, że rozpocznę oglądanie właśnie teraz.
Chicago, nieokreślona przyszłość. Społeczeństwo odgrodzone jest od świata murem i podzielone na frakcje. Przynależność do nich jest związana z charakterem danej osoby - do Erudytów należą inteligentni i rządni wiedzy, Serdeczność zrzesza dobrych i życzliwych, Nieustraszeni to ludzie pokonujący swoje lęki i odznaczający się odwagą, Prawi przede wszystkim cenią szczerość, zaś Altruiści żyją skromnie i myślą głównie o innych. To właśnie Altruizm jest rodzinną frakcją Beatrice (Shailene Woodley), jednak dziewczyna nie czuje się w niej dobrze. Kiedy jej testy wychodzą niejednoznacznie, odkrywa prawdę o sobie - jest Niezgodna, nie da się jej zamknąć w jednej, konkretnej frakcji. Decyduje się dołączyć do Nieustraszonych, gdzie poznaje nową przyjaciółkę Christinę (Zoe Kravitz) i przystojnego instruktora Cztery (Theo James). Od tej pory Tris będzie musiała zmierzyć się z własnymi słabościami, a także ukryć fakt o swojej Niezgodności...
Ten film, jak i cała historia w ogóle, ma kilka problemów, ale największy to zwyczajna głupota fabularna. Drodzy czytelnicy, pomyślcie chwilę - czy da się wasz charakter określić jednym słowem? Nie bardzo, prawda? Od kiedy to odwaga zaprzecza inteligencji, a ktoś szczery nie może być równocześnie bezinteresowny? Człowiek to istota złożona i nie da się jego osobowości zamknąć w jednej cesze, spośród pięciu do wyboru. Sam zamysł jest po prostu idiotyczny. Mamy uwierzyć, że ludzie godzili się na coś takiego, ba, uważali za normalne bycie tak "nieskomplikowanymi"? Całe społeczeństwo winno się składać z Niezgodnych jednostek. Do tego dorzućcie fakt, że od samiutkiego początku wiemy, kto jest dobry, a kto zły - żadnych zaskoczeń, żadnej głębi psychologicznej postaci. W tej części bliżej poznajemy trzy frakcje i właściwie z każdą z nich mam problem.
Erudycja to frakcja inteligentnych naukowców, która szczyci się swoim logicznym podejściem do wszystkiego. To oni są tymi Złymi - chcą przejąć władzę, zagarnąć wszystko dla siebie. Już w pierwszych minutach filmu się tego dowiadujemy, to nawet nie jest spoiler! Każda zła postać tego filmu jest, bądź była, Erudytą i to jest po prostu śmieszne. Mam uwierzyć, że - znowu - cała frakcja ma jeden pogląd? Są połączeni wspólnym mózgiem? Nie ma nikogo, kto by wziął na bok panią Winslet (tak, Kate Winslet tu gra. Minęły trzy lata od premiery filmu, a ja dalej jej tego nie wybaczyłam) i powiedział "kochana, przeginasz"? Fabularnie Erudycja istnieje tylko po to, by nasza heroina miała z kim walczyć i na czyim blasku lśnić (. . . Poczekam jeszcze z wyżywaniem się na Tris). Wyobrażam ją sobie jako miejsce, w którym co wieczór odbywa się konkurs mrocznego śmiechu i przyznawania sobie punktów za mroczne uczynki. Inteligencja została tu synonimem nieczułości, a chyba nawet dziecko wie, że to nie wygląda w ten sposób.
Altruizm - rodzinna frakcja Tris, o której - żeby było śmieszniej - nie wiemy zbyt wiele. Widzimy poświęcających się i pomagających bezinteresownie ludzi, ale nie znamy ich motywacji. Tak na dobrą sprawę, to Altruizm kompletnie nie ma sensu - NIKT nie jest w stanie całe życie poświęcać się dla innych i rezygnować z siebie. Altruiści odrzucają wszelkie wygody i luksusy - w imię czego...? Dlaczego nie wolno pomagać innym i równocześnie mieć ładnej fryzury? To taka frakcja, która została chyba wprowadzona po to, by pokazać, jak bardzo stłamszono naszą bohaterkę, by szara myszka mogła wyjść z kokona w nowej Nieustraszoności. Mogłaby lubić Altruistów, ale tak naprawdę prawie ich w filmie nie ma, a kiedy już są... To totalnie nic nie robią. To taki paskudny zapychacz, który właściwie nie jest szkodliwy, ale irytuje.
Nieustraszeni, czyli nasi protagoniści, wymarzona frakcja Tris.
. . .
UGH, od czego mam zacząć!
Ci ludzie powinni być odważni, ale też lojalni i porządni - założenie jest takie, że jest to frakcja policyjna, wojskowa, dbająca o porządek w mieście i bezpieczeństwo obywateli.
Ale jak to często bywa w tworach dla młodzieży, założenia sobie, a praktyka sobie. W praktyce Nieustraszeni to frakcja idiotów. Poważnie mówię. To ryzykanci, dzieciaki, które "odwagę" pojmują jako "brak strachu i robienie masy głupich rzeczy tylko dla zabawy". Skakanie do pociągu, rzucanie się w przepaść, nałogowe robienie sobie tatuaży - to wszystko ma świadczyć o odwadze, rozumiecie. No więc nie, nie świadczy, świadczy o tym, że członkowie tej frakcji to niewyrośnięte dzieci, które wiecznie muszą innym udowadniać, jak bardzo są cool.
Poznęcałam się (z sadystyczną przyjemnością, przyznaję) nad światem przedstawionym. Czas opowiedzieć wam trochę o bohaterach.
Powiedzmy to głośno i wyraźnie - nie znoszę Tris. Wielkim plusem filmu jest fakt, że nie mamy dostępu do jej myśli, które w książce doprowadzały mnie do białej gorączki. Jednak odstawmy na bok to, co pamiętam o książkowej bohaterce - jak wypada w filmie?
Nijako. Zupełnie, autentycznie nijako. Wszystkie decyzje, jakie podejmuje, wydają się być wyjęte zupełnie z nikąd. Samo wybranie Nieustraszoności jest bez sensu - nigdy nie dowiadujemy się, dlaczego akurat ta frakcja miałaby być jej najbliższa. Bo co, bo lubi wygłupy, a Nieustraszeni są tacy super? Litości, to trochę mało, jak na najważniejszą decyzję życia, nieprawdaż? Jej związki z ludźmi są rozpisane tak tragicznie, że mogłabym napisać pracę doktorską na ten temat. Teoretycznie widzimy jej przyjaciół, ale w praktyce to Tris rzadko kiedy z nimi rozmawia, a w dodatku nigdy nie mówi im niczego ważniejszego o sobie. Kiedy coś im się stanie, to niby się przejmuje, ale tak naprawdę to nie, bo jej reakcja i przeżywanie ograniczone są do jednej sceny. Zaś jej relacja z Cztery... To jest koszmar. Patrzą na siebie, warczą na siebie, znowu trochę patrzą, całują się. Ekspresowy romans dwójki dzieciaków, która nic o sobie nie wie. Zresztą zarówno Woodley, jak i James, nie dają z siebie zbyt wiele - nic nie poradzę, że żadne z tych aktorów mnie nie przekonało. W zamyśle Cztery jest zaledwie dwa lata starszy od Tris - niestety, aktorów dzieli lat siedem i to widać, tak okropnie widać! To się robi wręcz niezręczne, kiedy dwudziestodziewięcioletni Theo całuje malutką i bezbronną Woodley (choć i ona miała już skończone dwadzieścia lat, to nie powiecie mi, że na tyle wygląda)! Naprawdę nie było innych aktorów do tej roli? Nie można było zadbać choć o to, by ta para jakoś ze sobą wyglądała?! Dodatkowo Tris jest potworną hipokrytką, ale nad tym poznęcam się w kolejnych częściach.
Aktorzy też nie pomagają. Nie rozumiem zachwytów nad Shailene Woodley, bo dla mnie to aktorka zupełnie bez wyrazu - gra cały film na kilku minach, jest okropnie mało ekspresyjna. Theo James... Nawet nie potrafię nic o nim opowiedzieć, tak bardzo stapiał się z tłem. Cała reszta młodej obsady również niczym się nie wyróżnia, ciężko jednak powiedzieć, czy dzieje się tak ze względu na mało czasu ekranowego, czy niewielkie umiejętności. Kate Winslet to jasny punkt, ale dalej nie wiem, dlaczego właściwie zagrała w tym filmie, choć muszę przyznać, że jej urocza i poczciwa mina idealnie pasowała mi na przywódczynię Erudytów. Ogólnie pod względem obsady film wypada dość blado.
Nie pomagają też nieciekawe scenografie i zdjęcia. Jak na film, który ma pokazywać przyszłość, stosunkowo mało jest futurystycznych wynalazków, które cieszyłyby oko. Jedynie wizualizacje lęków wypadają interesująco, ale jest ich w całości tak mało, że nie są jakimś ogromnym plusem.
Czy jeszcze mogę coś dodać? "Niezgodna" jest po prostu nudna, poważnie. Nijaka historia, irytująca bohaterka, brak jakichkolwiek ciekawych postaci drugoplanowych, wszystko potraktowane po macoszemu, interesujące wątki urwane - JAK oglądać coś takiego z zadowoleniem?!

PS. O ile "Niezgodną" widziałam już wcześniej, tak już "Zbuntowana" będzie dla mnie zupełną nowością. Trzymajcie kciuki, żeby mnie nie zabiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz