wtorek, 15 maja 2018

"Underworld: Ewolucja" czyli mniej chaotyczna, ale banalna siostra

Druga część sagi "Underworld" była nieuchronna - w końcu pierwsza część zostawiła nas z wieloma pytaniami i prawie zerem odpowiedzi!
Selene (Kate Beckinsale) i Michael (Scott Speedman) - pierwsza na świecie hybryda wampira i lykanina - uciekają przed tropiącym ich Marcusem (Tony Curran), który, po śmierci Victora i Amelii, pragnie uwolnić z więzienia swojego brata, Williama. Selene jeszcze nie wie, że jej osoba ma dla Marcusa ogromne znaczenie...
Czekałam na nową część, bowiem poprzednia zostawiła mnie z masą niedokończonych wątków. Pragnęłam więcej tego świata, fascynującej Selene i Michaela, który został tak okrutnie wplątany w jej świat. Zazwyczaj w takich sytuacjach się zawodzę, bo jednak oczekiwania są wysokie, a sequele... No cóż, czasem nie dorastają do pięt swoim poprzednikom. Tu nie użyję tak mocnego słowa, jak "zawód", ale lekkie rozczarowanie było. Przede wszystkim dostajemy dużo prostszą i banalniejszą historię, w której więcej jest zbiegów okoliczności, które widz kwituje jedynie przymknięciem oka i krzywym uśmieszkiem pełnym politowania. Tak, Kate Beckinsale wciąż jest świetna, ale tym razem jej postać jest jeszcze bardzo niezwykła i ważna, niż poprzednio - jak widać da się, ale ten zabieg nie wyszedł na dobre, bo przecież nikt nie lubi Mary Sue! Brakuje tu za to charyzmatycznych postaci drugoplanowych! Jedyną taką jest historyk Tanis (grany przez Stevena Mackintosha) - ciekawy, hedonistyczny wampir, którego jest stanowczo za mało!
"Ewolucja" to trochę nudnawa fabuła, okraszona efektownymi scenami walki, dużą ilością przelanej krwi i trochę mniejszą ekspozycją świata wampirów (co dla mnie akurat jest minusem). Na plus można tu zapisać, że nie jest aż tak chaotyczna, jak poprzednia część, ale... Czy to jest aż taka rekompensata?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz