niedziela, 13 maja 2018

"Ojciec Chrzestny II" czyli podtrzymanie tradycji

Kiedy coś się sprzedaje, całkiem normalną reakcją jest tworzenie sequelu. "Ojciec Chrzestny" nie był tu wyjątkiem - Coppola wraz z Puzo stworzyli drugą część opowieści o rodzinie Corleone zaledwie dwa lata po tym, jak ukazała się pierwsza.
Fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Michael Corleone (Al Pacino) został głową swojej Rodziny. Mimo usilnych starań i obietnic złożonych żonie, wciąż nie wyprowadził ich z podziemnego świata. Kiedy ktoś wprost zagraża jego bezpieczeństwu, musi podjąć decyzje, które wcale nie pomogą mu stać się praworządnym obywatelem... 40 lat wcześniej jego ojciec Vito (Robert De Niro) przybywa do Ameryki, by zacząć nowe życie. Nie przeczuwa, że kiedyś będzie najważniejszym człowiekiem w Nowym Jorku.
Estyma, jaką darzę oryginalną, pierwszą opowieść o Rodzinie Corleone, absolutnie nie przeszkadza mi cieszyć się jej drugą częścią. Znajdziemy tu opowieść o Vito, która jest świetnym przeniesieniem książkowej historii o nim, a także dalsze losy Michaela i jego bliskich. Czy to film, który dorównuje swemu znanemu poprzednikowi? Myślę, że jest minimalnie gorszy, ale tylko i wyłącznie ze względu na to, że zaczyna się nieco dłużyć pod koniec. Intryga wciąż jest świetna, postaci wyraziste, główne wątki poprowadzone doskonale. Aktorstwo to po prostu najwyższa półka, każdy drobny szczegół w postaci muzyki, zdjęć czy scenografii dopracowany do perfekcji - czego tu więcej chcieć? Michael ewoluuje z niewinnego, młodego człowieka do roli dona mafii - w pewnym momencie widz już sam nie wie, kim jest i czy na pewno powinien mu kibicować? Pacino w każdej scenie jest doskonale realny i autentyczny, zarówno jako brat, ojciec czy po prostu groźny człowiek, który nie waha się w żadnej sytuacji. Są takie sceny, w których nie trzeba słów - gesty i mimika aktorów wystarczą całkowicie. To naprawdę kino najwyższej klasy, które po ponad 40 latach wciąż jest bardzo aktualne i porusza dokładnie tak samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz